środa, 12 października 2016

środa, 12 października 2016

Na dzień dobry

Na dzień dobry

Czasem wiatr zdmuchnie
smutek przelotny,
Ciepłym tchnieniem znów dłonie ogrzeje,
I przegoni wszystkie kłopoty,
Więc dziękuję wiatrowi, że wieje.

Czasem deszcz o szyby zadzwoni
Mokra trawa kroplami lśni
Łzami łatwiej tęsknotę zasłonić,
Więc dziękuję deszczowi za łzy.

Czasem słońce w gonitwie do lata
Znowu ogród barwami roznieci
Pozapala iskry na kwiatach,
Więc dziękuję słońcu, że świeci.

No, a czasem się do mnie uśmiechniesz
Znikną smutki szaro – niebieskie
Stoisz w progu i słońce masz w oczach,
Więc dziękuję Ci za to, że jesteś...

- Czesław Miłosz

Nie znałam ten wiersz Miłosza. Przed chwileczką skopiowałam go z blogu naszej blogowej koleżanki . http://kobietawbarwachjesieni.blox.pl/html

Lubię jej blog, i to jak i o czym pisze. Moje klimaty, bo i nasze roczniki podobne już takie wspólne i jesienne.
Oby ta nasza jesień była nadal taką cichą i pogodną. A jak już od zawsze pisałam,to moje motto niezmiennie to samo .
 Bo, w nieugiętym sercu zawsze wita wiosna i to niezależne jest zresztą od tej naszej metryki.
 Siedzę tu i stukam, a mam zimne palce. Wczoraj brakowało mi siły by w kotłowni w piecu zapalić . To po tym spotkaniu z moim młodszym Synem. Myślałam że zawał dostanę ale mi przeszło już na cale szczęście.Teraz czekam na rentę by kupić węgiel.
 Trochę poszalałam z tymi wyjazdami ,ba najchętniej znów spakowałabym walizkę zamiast płacić za opał grzać się w słoneczku w krajach gdzie jeszcze ciągle jest ciepło. I choć na krótko przebywać wśród serdecznych sympatycznych ludzi których mam przyjemność spotkać na tych moich krótkich pobytach .
Trudno się mi teraz przyzwyczaić do tych niskich temperatur . W rodzinie także jakoś dziwnie ochłodzenie. Nie potrafię zrozumieć młodych. Czuję się przez nich odstawiona na boczny tor. Żyję z tym jakoś tak od lat, nie pcham się w ich życie na siłę, tak jak to robiła kiedyś moja Teściowa .(Nigdy się nie pytała. Przyjechała na całe tygodnie, mieszkała tak sobie z nami i już Do siebie jechała na tydzień, i znów była pod moimi drzwiami. Jestem mówiła. A potem ją miałam już do końca na okrągło jak zachorowała na demencję starczą,ech..) Ja to tolerowałam. Nie wiem co by robiły w takiej sytuacji moje Synowe. Nawet nie chcę myśleć he he. Co ja tu piszę. Po co. I tak będzie co będzie. Oby tylko to zdrowie tak jak dotąd dopisywało to samej sobie jakoś tu radzę. Do samotności już się też przyzwyczaiłam. To już 14 lat tak jest. 15 października byłyby nasze złote gody. No cóż. I tak bywa, zostałam sama. Z naszego wspólnego zdjęcia w dniu wesela wraz z naszymi gośćmi weselnymi już tylko nieliczni żyją. Inni już po tej drugiej stronie lustra.  Wszystko jednak w rękach Siły wyższej no nie?

Archiwum bloga