piątek, 11 grudnia 2015

Wróciwszy...

piątek, 11 grudnia 2015


A jednak życie idzie dalej utartym torem i pranie przed chwileczką powiesiłam a na dworze pięknie świeci słońce..ot życie...

(...)Wróciwszy do mieszkania, leśniczy bardziej wyczuł niż spostrzegł jakąś zmianę. Podejrzliwie obejrzał wszystkie kąty. Wszędzie panował porządek, tylko że ktoś niespostrzeżenie odwiedził jego mieszkanie i potrącił choinkę.


Dolna gałąź drzewka kołysała się jeszcze, przyozdobiona wielkim sercem z piernika.


          - Kto go tu powiesił? - zdziwił się leśniczy, podchodząc bliżej. Delikatnie wziął piernik do ręki. Oby twoje serce było wielkie - błysnął lukrowy napis na boku czekoladowego serduszka.


 Ze wzruszenia mężczyzna wypuścił piernik z dłoni.          - To na pewno dzieci piekarza go przyniosły - domyślił się wreszcie. - Kochane dzieciaki, pamiętały o mnie





          Zasiadł do kolacji. Dopiero w tym momencie poczuł, jak bardzo był zmęczony i głodny. Barszcz z grzybami, chociaż może nie najlepiej przyrządzony, smakował mu jak rzadko kiedy...(cdn.)


                              ***********************
Pogrzeb był jednak dopiero wczoraj. Nie mogę się po nim pozbierać. Różne myśli i wspomnienia przesuwają się w mojej głowie. Szliśmy w kondukcie żałobnym  dla mnie nieskończenie długo przez całą dużą miejscowość,  męcząco bardzo. W kościele ciągle w czasie żałobnej mszy i ceremonii pogrzebowej, w mojej głowie był obraz szkoły i młodego człowieka który za mną siedział w ławce za mną w środkowym rzędzie. W tym bocznym rzędzie ławek koło kaflowego pieca siedziała Marysia jego późniejsza żona , a przede mną w ławce Franek, dwudziestolatek cały w blond lokach, późniejszy mój Mąż też już  nie żyje od 2002 roku.  Jacy młodzi wówczas jeszcze byliśmy. A to technikum było wieczorowe i nie mieliśmy najlepszy start życiowy i trudne bardzo były te nasze warunki w pracy, i w szkole. Ja to jeszcze miałam dobrze, bo i pracę i szkołę miałam w miejscu zamieszkania. Ale inni musieli dojeżdżać do pracy i do szkoły, tak jak Ten którego chowaliśmy.84 lat to już naprawdę sędziwy wiek jakiego się doczekał. Szkoda że te ostatnie lata takie niefajne dla niego i jego Żony przede wszystkim były, bo demencja i jeszcze inne choróbska mu dokuczały. Oglądałyśmy zdjęcie  na tej stypie z naszej szkolnej wycieczki w Tatry, w których to ja jako 16stlatka, w sandałkach i krótkich spodeńkach jakoś szczęśliwie zaliczyłam Zawrat, he he. Ech... 


A jednak życie idzie dalej utartym torem i pranie przed chwileczką powiesiłam a na dworze pięknie świeci słońce..ot życie...




Archiwum bloga