niedziela, 23 grudnia 2012

Na myśl o Bożym Narodzeniu


ks. Jan Twardowski
Już wzdychał 
o tym jak naprawdę było
zaczął się modlić do świętej rewolucji w Betlejem
od której liczymy czas
kiedy znów zaczął merdać puszysty ogon tradycji
wprosiła się choinka za osiemdziesiąt złotych
elegancko ubrana
mlaskały kluski z makiem
kura po wigilii spieszyła na rosół
potem milczenie większe niż żal
i już na gwiazdkę stuprocentowy szalik przytulny jak kotka
żeby się nie ubierać za cienko
i nie kasłać za grubo
zdrzemnął się na dwóch fotelach

wydawało mu się że słowo ciałem się stało – i mieszkało poza nami
nawet usłyszał że za oknem przyszedł Pan Jezus
prosty jak kościół z jedną tylko malwą
obdarty ze śniegu i polskich kolęd
za wcześnie za późno nie w porę

nacisnął dzwonek, dzwonek był nieczynny


Rok 2006
Montreal
Późne popołudnie. Pani Basia biegnie do domu starców. Opiekuje się tam jako wolontariuszka chorymi i samotnymi. W Kanadzie mieszka już kilka lat, jest na socjalnym, mąż pracuje. Jest już spóźniona, po wyjściu z metra w biegu mija leżącego na ławce człowieka.
– Miał na sobie łachmany, kapucę na głowie. Takich na ulicach w Montrealu jest dużo. Przebiegłam przez pasy i nagle coś mnie tknęło: „Zaraz, Baśka – jakbym słyszała własne myśli – tak obojętnie obok człowieka leżącego na ulicy przechodzisz?” – opowiada Barbara Borkowska. – W torbie miałam soki i ciastka dla podopiecznych. Pomyślałam, że dam je temu człowiekowi, że powinnam zamienić z nim kilka słów.
Polka więc wraca. Podchodzi do ławki i zagaduje łamaną francuszczyzną: „Dzień dobry, jak się pan czuje? Mam kilka ciastek, chce pan?”. Leżący człowiek siada na ławce. Teraz widać jego twarz.
Pani Basia: – Była piękna. Zdziwiło mnie, że był bardzo młody. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Na co ja znowu, że te ciastka bym mu zostawiła. A on nadal się uśmiechał, nic nie mówił. Patrzył na mnie tak, jak patrzy na człowieka ktoś, kto bardzo kocha. W jego oczach był ocean miłości. Nie mogłam oderwać wzroku. Nie nalegałam już z ciastkami, pożegnałam się. Odeszłam kilka kroków. Nagle odwróciłam się, żeby raz jeszcze spojrzeć na żebraka. Na ławce nie było już nikogo. Zniknął. Zaczęłam płakać. Płakałam tak przez całą drogę do domu opieki. To były łzy szczęścia, bo wiedziałam, że to nie był zwykły bezdomny. Że spotkałam Jezusa.


List gończy

POSZUKIWANY JEZUS z Nazaretu !!!

Lat: 33
Wzrost: około 180 cm.
Cera: śniada
Włosy: długie
Broda 

Otacza się grupą 12 mężczyzn. Głosi wywrotowe hasła o szczęściu wiecznym. I o zaprowadzeniu królestwa pokoju i miłości. Widywany jest w towarzystwie oszustów, nierządnic i celników. Garną się do Niego rzesze chorych, opętanych i cierpiących, których uzdrawia i leczy.     Oszałamia wszystkich mocą swoich słów.

Jeśli Go spotkasz... idź Jego śladem !!!




2 komentarze:

Archiwum bloga